Nie bez kozery w poprzednim blogu odtrąbiłem rozpoczęcie sezonu grzybowego – wszak dziś 2 września.
Po południu wybrałem się w moje znane miejsce po kanie na podwieczorek. Były, ale jeszcze zbyt małe, żeby je smażyć na patelni. Rosły przy samej drodze, więc je tylko gałązkami z igliwiem lekko osłoniłem, żeby w ukryciu zaczekały na mój jutrzejszy obiad.
Natomiast na samym środku leśnego duktu w wysokiej trawie natknąłem się na niezły okaz borowika szlachetnego. Kiedy go zważyłem – miał 518 gramów, a średnica obszernego kapelusza wynosiła 25 cm.
PS. Mamy jeszcze wolne terminy na grzybobranie i zapraszamy.
Ostatnie komentarze
4 lutego 2019 Wojtek skomentował Żenicha kresowa – nalewka z dzikiej róży "Tzw. glut, to jakaś galaretowana forma powstała w procesie..."
30 stycznia 2019 justyna skomentował Żenicha kresowa – nalewka z dzikiej róży "a czym właściwie jest ten ‚glut’? czy on w jakiś..."
24 października 2018 Wojtek skomentował Żenicha kresowa – nalewka z dzikiej róży "Ja filtruję przez kilkakrotnie złożoną tetrę..."
9 października 2018 justyna skomentował Żenicha kresowa – nalewka z dzikiej róży "a jaki jest patent na przefiltrowanie? gaza?..."
3 lipca 2018 Wojtek skomentował Żenicha kresowa – nalewka z dzikiej róży "Ja wykorzystuję całe owoce bez szypułek. Dla lepszej..."