Znów mnie poniosło za rubieże kraju. Tym razem lotem przez Wiedeń dotarłem do Doniecka, aby tam spędzić tydzień w kamandirowce.
Obok wjazd do mojego Art Hotelu Liverpool w samym centrum tego przypominającego nasze Katowice miasta. To stolica Zagłębia Donieckiego – około milionowe miasto. Zapach wyziewów hutniczych dociera od samego początku. Wielkie, zielone parki, róże (miasto miliona róż) i olbrzymie arterie komunikacyjne.
Miasto dużej ilości młodzieży i wiejących pustkami, często obskurnych, wielkich bloków. Po prawej piękna, olbrzymia Kadedralna Cerkiew Przemienienia w samym centrum.
Ale i takie perełki, jak ta: kiedyś zapewne ekskluzywny hotel (dziś w remoncie) i czynna fontanna.
Nie zabrakło też twórcy poprzednich, komunistycznych czasów – towarzysza Lenina. Dziś prospekt, przy którym stoi niewinnie nazywany jest Iljicza. Nazwa Placu Lenina pozostała do dziś i dumna, wielka i czarna sylwetka wodza rewolucji.
I może jeszcze jedna fotka z Doniecka – Donbas Arena. To wielka bryła olimpijskiego stadionu na 51 tys. kibiców.
Stoi osamotniony. Jeszcze bez dalszej infrastruktury. Podobnie, jak lotniczy terminal, do którego jeszcze prowadzą otwierane na klamkę drzwi, a gdzie swoje bagaże samolotowe odbierałem bezpośrednio z ciężarówki.
Ta fotka pokazuje zarazem świetność Donbasu – pałac i budujący się nowy obiekt na EURO 2012.
We wtorek dzień wolny od pracy – Święto Konstytucji na Ukrainie. Wybieram się do parku kowalskich figur, z których słynie Donieck.
To na razie tyle i aż tyle. Wiele się ostatnio dzieje w moim zaangażowaniu zawodowym. Pozdrowienia dla tych, którzy się kręcą bliżej Chaty w lesie.
Europa bez granic!
;)