Nieśmiało zaczęły podlatywać moje leśne sikorki do świeżo podwieszonej słoninki przy nadprożu kuchennego okna. Pierwsza zjawiła się sikora bogatka – ich jest najwięcej w obrębie naszej leśnej chaty. Wszak dookoła bory sosnowe i świeżo nasadzone młodniki.
Po niej zaczęły nadlatywać kolejne sikorki, odpędzając te następne. Nastała chwila przerwy, bo przestraszyłem je, pojawiając się w świetle okna z aparatem fotograficznym. Najśmielsza okazała się moja znajoma sikora modra – ta nieduża z błękitnym czubkiem, która już wczesną wiosną zajmuje budkę lęgową położoną najbliżej wejścia. Ale została odgoniona przez bogatkę.
Teraz już dwie paradnie uczepiły się wiszącej słoninki. Na krótko pojawiła się też sikora uboga – to niezbyt liczny gatunek w naszej okolicy. Brak wsparcia szybko jednak odgonił ją od słoninki, ale przysiadła na parapecie okna, gdzie na talerzyku wysypałem torebkę ciemnego ryżu. To ten, który ze względu na zbyt długi proces gotowania nie cieszył się powodzeniem w naszej leśnej kuchni i teraz uzupełnia zimowa dietę moich ptaków.
Padający mokry śnieg nie za bardzo zachęcał mnie do wyruszenia na biegówkach w leśne dukty. Ale i na ten zaplanowany relaks przyszła później pora. Mokry śnieg oblepiał moje narty, a padający śnieg z deszczem dość szybko skłonił mnie do powrotu do domu. Już wcześniej nagrzany piec kuchenny pozwolił mi szybko się ogrzać i podsuszyć mokry kombinezon.
Za oknem zaczęło się szybko robić szaro – nadchodził wieczór, a moje sikorki uwijały się przy słoninkach przy oknie i karmniku. Jedna z nich jeszcze nie zdążyła dobrze się uczepić. Teraz w trójkę zaczęły już zgodnie podskubywać swój zimowy przysmak.
To sikorka bogatka nie sosnówka ;]
Tak, potwierdzam, to oczywiście bogatka. Ale co do dzięcioła, to upierał bym się jednak przy średnim.