Muszę przyznać, że trzymająca się od Nowego Roku zimowa aura przypomina mi tę z dzieciństwa. Zwały śniegu, zwisające sople, szczypiący w uszy mróz, czy tworzące się gdzieniegdzie zaspy, mogą przywoływać te dziecięce wspomnienia. Zdarzało mi się chodzić do szkoły wydrążonymi w śniegu tunelami. Zjeżdżało się z pagórka za domem na drewniakach (skórzanych butach podbitych drewnianą podeszwą) lub sankach – chyba każdy, mieszkający w górach miał okazję to przeżyć. Do szkoły było pod górkę, bo jakże miało być w Beskidzie Wyspowym, skoro wystające wzniesienia, jak wyspy na oceanie przypominał. Raz pod górkę, potem znów z górki i bilans się wyrównywał.
Zanim przyjdzie odwilż i zaczną topnieć śniegi – opowiem o zasłyszanej niedawno w mojej radiowej Trójce, historii o chłopcach osiedlowych:
Zrobili chłopcy bałwana – nie postał długo. Parkujący obok kierowca z premedytacją rozjechał go. Ulepili więc chłopcy następnego bałwana. I znów ten „bałwan” (kierowca) z impetem rozwalił go. Ale za to na drugi dzień sprytni chłopcy ulepili bałwana na pobliskim hydrancie…
Dzisiejszy post nieco spóźniony, gdyż od wczoraj byłem zajęty obowiązkami w swojej chacie. Z uroków leśnej zimy skorzystali dziś moi stali goście. Kolejny business lunch w zimowej scenerii się udał, co jego uczestnicy potwierdzili w prowadzonej kronice (tej ręcznie pisanej).
Niespodziankę mi dziś zrobił sąsiad Hubert podesłanym zdjęciem – ale o tym już w następnym razem.
Comments are closed.