Tym razem będzie o odwiedzinach pocztowych gołębi, które zatrzymały się na odpoczynku w naszej leśnej osadzie.
Pierwszy gołąb dotarł w niedzielę – krótko po wielkiej nawałnicy. Miał dwie obrączki na łydkach: czerwoną z kilkucyfrowym numerem i białą. Nie udało mi sie odczytać napisów. Schronił sie pod naszym ogrodowym pawilonem. Wystawiłem mu poidełko z wodą i pokruszony chleb wieloziarnisty. Chętnie korzystał z mojego poczęstunku, spacerując przez w obrębie stawku. Po kilku godzinach odleciał.
Kolejny gołąbek przyleciał wczoraj po południu. Był nieco mniejszy, bardziej oswojony i dał się złapać. Odczytałem napisy na jego obrączkach (biała i niebieska) : OP 11 i na drugiej cyfra 45. Wystawiłem mu tradycyjnie już poidełko i pokruszony chleb, dorzucając ziarenka kaszy jaglanej. Spacerował po całym podwórku kilka godzin. Nawet pozaglądał pod moją nieobecność do kuchni, gdzie pozostawił odchody. Liczyłem, że pod wieczór odleci. Nie odleciał – nocował na górnej belce pawilonu ogrodowego na poddaszu.
Mój kolega Jurek, znający lokalne środowisko miłośników gołębi pocztowych mówił mi, że właśnie w ostatni weekend hobbiści z okolic Murowa wypuszczali na loty swoje gołębie pocztowe w miasteczku Peine okolicach Dortmundu. Być może to te właśnie osobniki są w drodze do swoich właścicieli?
Comments are closed.