Właśnie przyjechałem do chaty, żeby pożegnać się z sylwestrowymi gośćmi. Miłym zaskoczeniem było pozostawienie przez nich zajmowanych pomieszczeń w nieskazitelnym stanie. Wszystko wypucowane, posprzątane i uporządkowane – ach, te śląskie kobitki! Miło będzie takich gości przyjmować ponownie, bo wyrażali ochotę przyjazdu w cieplejszej porze roku.
A na dworze coraz zimniej – temperatura spadła do minus pięciu stopni, więc świeżą słoninkę dla sikorek powiesiłem na karmniku. Nagle ku mojemu zdziwieniu na gruszy przysiadł olbrzymi myszołów – takiego spotykałem jesienią na pobliskiej łące, jak czatował na swoją zdobycz. Czyżby teraz połakomił się na słoninkę, wystawioną dla moich sikorek i kowalików? Zanim zdążyłem przygotować aparat fotograficzny – ten z impetem zerwał się z gałęzi i machając potężnymi skrzydłami oddalił się w stronę lasu. Pozostało mi tylko sfotografować panoramę leśnej osady z chatą w mroźnej, zimowej szacie.
Comments are closed.