Dziś zignorowałem odczute na własnej skórze zimowe nawałnice, kiedy to kilka lat temu utknąłem w środku lasu z powodu srogiej zimy. W Opolu i okolicy olbrzymie opady śniegu – a jak w leśnej bazie? O tej porze roku rzadziej tam bywam, ale dziś wybrałem się utartą drogą od Starych Budkowic. Kiedy dotarłem odśnieżoną pługiem drogą do obrzeży lasu, to zobaczyłem pojedynczy ślad kół samochodowych, prowadzący leśną trasą w stronę osady Kęszyce. Jadąc tymi śladami z trudem pokonałem jedynie 10 metrów, grzęznąc w załamującej się skorupie śniegowej. Pokładowy komputer mojego samochodu sygnalizował ślizganie się kół i z trudem pokonałem dalsze dziesięć metrów do niewielkiego rozwidlenia, na którym zamierzałem zdecydowanie zawrócić. Jednak koła samochodu ugrzęzły w śniegu i obracając się w miejscu ślizgały się po lodowym podłożu. Próbowałem wielokrotnie wykonać manewr zawracania – lecz bezskutecznie.
I tak zrezygnowany po próbie dodzwonienia się do znajomego traktorzysty, wyruszyłem w stronę oddalonego o jakieś 200 m jego domostwa po pomoc. Ale jeszcze raz wróciłem do samochodu: odgarnąłem zalegający pod kołami, zbrylony śnieg i jeszcze kolejny raz wykonałem manewr cofania i ponownego zawracania. O dziwo udało się – i tak ślizgając się, w żółwim tempie pokonałem te 20 m do odśnieżonej drogi na skraju lasu.
Okrężnym wjazdem od strony Zagwiździa i Grabic dotarłem już pod swoją chatę. Kilkanaście minut szuflowania zamarzniętego śniegu pozwoliło mi na odśnieżenie wjazdu, otwarcie bramy i bezpieczny już podjazd pod dom.
Tam przywitały mnie zgłodniałe sikorki, którym kilka dni temu powieszona słoninka już się skończyła. Po nowe łakocie pierwsza na karmniku pojawiła się gniazdująca od kilku lat na posesji sikorka modra. Bardzo dzielna, bo próbująca ją odgonić sikorka sosnówka niewiele wskórała i obydwie zgodnie czepiając się słoninki zaczęły energicznie dziobać swój zimowy przysmak.
Chyba dla osłody dzisiejszych trudów wielką niespodziankę zrobił mi dziś zielony dzięcioł – to właśnie ten, który przez ostatnie lata pojawiał się w naszym obejściu tylko w niedziele. Nie widziałem go od lata i tu nagle zawitał do karmnika – wszak dziś niedziela. Po odkopaniu zwałów śniegu wokół domu i zrobieniu kilku fotek (właśnie tych załączonych) wróciłem do rozpalania kuchennego pieca aby się ogrzać po wytężonym odśnieżaniu.
Łańcuchy na koła Wojtuś -tylko łańcuchy