Dziś bez smarowania nart się nie obeszło. Na moim prowizorycznym, przydomowym torze pozostało już niewiele śniegu. Był mokry i czepiający się nart. Postanowiłem go maksymalnie wykorzystać, robiąc rundy do samego zmroku.
Dopiero o 17.30 zakończyłem swoje ślizgi, bo nie bardzo wiem, kiedy znów u nas będzie prawdziwa zima. Ta sprzed dwóch lat na zdjęciu obok nieźle się prezentuje wraz z moim zdobytym (poza butami) z drugiej ręki sprzętem biegowym. Szkoda, że ostatnimi laty tak rzadko można korzystać z uroków prawdziwej zimy.
Comments are closed.