Przed wyjazdem do lasu, wybrałem się do osiedlowego sklepu, aby uzupełnić zapas świeżej słoninki dla moich leśnych ptaszyn. Na stoisku mięsnym moją uwagę zwrócił świński ogon po prostu – wszak zbliżają się zapusty. W moim rodzinnym domu na Sądecczyźnie, właśnie ten swoisty fragment z dorocznego świniobicia trafiał przy samym końcu karnawału do gotującej się kapusty.
Zapustami zwano ostatni weekend przed Popielcem (po Tłustym Czwartku). Zaś świński ogon znaleziony w kapuście sygnalizował, że kończą się już własne zapasy, zrobione na początku zimy. Kończy się zatem czas szaleństwa karnawałowego, czas zabaw, czas uciech i wszystkich czeka okres postu a później biedny i trudny przednówek.
Choć Środa Popielcowa dopiero 17 lutego, to ogon już kupiłem. Niech leży w zamrażarce w oczekiwaniu na moją kapustę. Co roku kiszę ją w leśnej chacie w glinianej beczułce, a prosto z piwnicy trafia do tradycyjnego bigosu, surówki czy też jako prawdziwa kiszona kapusta z zasmażką, albo i bez.
To ja ze świniobicia w Stroniu pamiętam tylko te uszy wędzone:)