Obok wspaniałe, czerwone owoce mojego krzewu, który kilka lat temu posadziłem przy ogrodowym pawilonie. Aż cztery lata musiałem czekać, żeby zakwitł i zaowocował. Ostatniej jesieni odpowiednio go zasiliłem własnym kompostem i opłaciło się. To cytryniec chiński (łac. Schisandra chinesis).
Cieszył oko przez długi czas od wiosennego kwitnienia, poprzez dojrzewające owoce od żółtych, poprzez pomarańcz i aż do pięknych, czerwonych koralików. Teraz chyba przyszła pora na wykorzystanie jego innych właściwości. Bowiem owoce tego krzewu już przed wiekami doceniła medycyna chińska.
Wspomagają zdolności fizyczne i umysłowe, a badania wykazały, że zawarte w cytryńcu chińskim związki lignianowe mają zdolność aktywacji enzymów w komórkach wątroby, które produkują glutation (jedną z najmocniejszych substancji antyutleniających). Dzięki temu owoce cytryńca stosowane są jako środek ochronny dla wątroby. Mają też bardzo korzystny wpływ na przeciwdziałanie skutkom stresu oraz pomagają walczyć ze zmęczeniem.
Lekarze wykorzystują jego owoce do sporządzania odpowiednich preparatów, które są bogatym źródłem witaminy C oraz zawierają flawonoidy, saponiny, cukry, beta-sisterole, gomissyny A,B,C i N oraz ponad 30 związków lignianowych. Taki skład zapewnia wysoką skuteczność w działaniu.
Te zdjęcia robiłem jeszcze przed swoim wyjazdem do Woroneża i Biełgorodu, kiedy było słonecznie i ciepło. Wróciłem, poszperałem w internecie i znalazłem odpowiednie informacje o tym krzewie. Po prostu zrobię nalewkę z owoców cytryńca chińskiego … na zdrowie!
Comments are closed.