Wczorajsza wędrówka w stronę gór pozwoliła mi na poznanie jeszcze innych klimatów wyspy Thassos.
Zatrzymałem się nad brzegiem wyschniętej, górskiej rzeki. Woda w niej pojawia się tylko w czasie obfitych opadów, które w postaci rwących, górskich strumieni tworzą wartki nurt. Zdarzało się, że nieświadomi turyści parkowali swoje samochody na wyschniętych korytach tuż u ujścia i musieli je potem wyławiać z morza.
Moją uwagę przykuł dochodzący z rosnących w zwartej grupie sosen nad brzegiem strumienia radosny śpiew ptaków. Najpierw rozpoznałem wibrujące melodyjki zięby, ale jakby bardziej rozbudowane. Nawet udało mi się ją zauważyć wśród długich igieł dorodnej sosny. Do śpiewu zięby nagle dołączyły trele słowika, który się ukrył wśród szyszek, obficie obrastających gałęzie sosny.
Urzeczony słuchałem ptasiego koncertu do czasu, gdy nagły furkot przelatującego, kolorowego ptaka odwrócił moją uwagę. Od razu go rozpoznałem po charakterystycznym, motylim locie. To był on – dudek (Upupa epops). Przysiadł na jednym z drzew, na skraju wznoszącego się na wzgórzu oliwnego gaju. Jego postawiony dekoracyjnie biało czarny czub i pomarańczowe pokrycie, zdradzały obecność na dorodnym drzewie oliwnym. Po chwili nadleciały jeszcze dwa dorosłe osobniki. Były o wiele większe od tych, które gniazdują na obrzeżach lasu przy naszej chacie w Borach Stobrawskich.
Spojrzałem na wiszące w samym zenicie słońce – była dwunasta, a z pobliskich sosen nadal dochodziły wesołe trele, do których dołączyły nieśmiałe, dudkowe uuup, uuup.
Comments are closed.