Powszechna w całej Galicji „suśnia” była samodzielnym rodzajem wędzarni, która służyła do suszenia śliwek, niekiedy jabłek czy gruszek. Zatem jej dość nietypowa nazwa zapewne pochodzi właśnie od procesu suszenia. Niestety nie zachowała się już przy moim rodzinnym domu suśnia – jedynie wspomnienia o wieczornych, jesiennych podglądaniach z przedsionka na żarzące się pniaki drzew owocowych w palenisku i snujący się po ogrodzie dym.
Suśnia znajdowała się w sadzie blisko domu i tworzyła charakterystyczną ziemiankę przykrytą spadzistym dachem. Na wejściu znajdował się przedsionek i dalej komora pieca z kamiennym okapem, a nad nią zaś przestrzeń wyłożona cienkimi leszczynowymi kijkami zwanymi laskami. To na tej płaszczyźnie nad piecem suśni układało się warstwę świeżych śliwek (pokrojonych w ćwiartki jabłek lub gruszek) i poddawało procesowi suszenia (wędzenia) w gorącym dymie. Co kilka godzin doglądało się procesu suszenia, wybierając te owoce, których proces suszenia dobiegl końca i dosypywało się świeżych.
To, że śliwki suszone przewyższają świeże nie każdy wie. To pięciokrotnie bogatsze źródło witaminy A i siedmiokrotnie więcej zawierają błonnika. Należy pamiętać, że są trzy razy bardziej kaloryczne. Ponadto posiadają dużą zawartość żelaza, fosforu, potasu i wapnia.
Posiadają właściwości przeczyszczające, regulują pracę jelit i są silnym przeciwutleniaczem. O tej tradycyjnej metodzie suszenia – wędzenia już pisałem na swoim blogu – poniżej przypomnienie: Suszenie śliwek, czyli trzy razy „S”ale tym razem coś specjalnego dla miłośników tradycji.
PS. Zapraszamy od 1 października na specjalne warsztaty tradycyjnego suszenia (wędzenia) owoców do Chaty w lesie. Zapewniamy noclegi wraz z możliwością suszenia przywiezionych ze sobą owoców. Każdy może samodzielnie wędzić (suszyć w gorącym dymie) swoje owoce (śliwki, gruszki czy jabłka). Zgłoszenia wyłącznie na: info@chatawlesie.pl
Comments are closed.