Było już o dożynkach, to teraz pora na inne zbiory. Dziś udało mi się uratować trochę jabłek, które w ostatnie, upalne dni lata atakowały osy i szerszenie. Mieszkają tuż obok w lesie, i mój ogród i niewielki sad traktują jako swoją stołówkę. Zbiór śliwek damaszek odpuściłem sobie, bo niemal wszystkie spałaszowały. Ale jabłek trochę zostało na niewielkiej jabłoni, więc postanowiłem dziś je zerwać pod nieobecność szerszeni, które w chłodny poranek gdzieś utknęły. Tych jabłek było nawet sporo – jakieś 50 kg.
Przedwczoraj był pierwszy przymrozek, więc postanowiłem zebrać owoce dzikiej róży. Ja mam swoją niewielką plantację odmiany róża pomarszczona (Rosa rugosa), która dobrze owocuje przy wilgotnym roku. Jeszcze w pełni lata obserwowałem duże ilości tych wyglądających jak koktajlowe pomidorki owoców. Jednak przedłużająca się susza niewiele pozostawiła na moją kultową już nalewkę Stobrawską o nazwie „Żenicha kresowa”. Przepis i wyjaśnienia dotyczące intrygującej nazwy nalewki znajdziecie w postach z poprzednich lat.
Comments are closed.